– Ścisła współpraca lekarzy rodzinnych z zakaźnikami, precyzyjny podział zadań, określone procedury postępowania – wszystkie te elementy muszą sprawnie działać. Tylko w ten sposób mamy szansę przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się pandemii – uważa prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski.
Porozumienie Zielonogórskie zgłosiło kilka uwag do projektu rozporządzenia, będącego efektem ustaleń, jakie zapadły podczas spotkania ministra zdrowia z przedstawicielami środowisk medycznych 1 października br. Jakkolwiek Federacja widzi potrzebę doprecyzowania lub zmiany niektórych zapisów, to jej prezes Jacek Krajewski ocenia pozytywnie duch nowych przepisów, których źródłem były rozmowy z reprezentantami różnych dziedzin.
– To spotkanie pokazało, że wszystkim nam chodzi o to samo: o współpracę dla dobra pacjenta oraz przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się pandemii – ocenia Jacek Krajewski. – Najważniejsze, że udało się wypracować podział zadań, co porządkuje ścieżkę pacjenta covidowego od momentu podejrzenia zakażenia. Głównym zadaniem lekarzy rodzinnych jest wstępna diagnostyka i opieka nad pacjentem skąpoobjawowym. Naszą rolą jest wychwycenie przypadków zakażenia zanim rozwiną się pełne objawy i wystąpią powikłania, po to by jak najszybciej skierować ich do specjalistów chorób zakaźnych. Nie ogranicza się ona wyłącznie do kierowania na testy, to także opieka nad pacjentami izolowanymi w domach.
Prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że o prawidłowej wstępnej diagnozie często decydują niuanse. W początkowej fazie objawy zakażenia koronawirusem są bowiem podobne do objawów innych infekcji (nie tylko grypy). Osobna sprawa to opieka nad pacjentem z potwierdzonym zakażeniem, którego stan nie wymaga hospitalizacji. Taki chory przebywa w izolacji domowej, ale musi być monitorowany. Jego stan może się bowiem zmienić w każdej chwili.
– W praktyce lekarz rodzinny kontaktuje się z takim pacjentem regularnie, po to by na czas zareagować w razie pogorszenia sytuacji zdrowotnej, np. gdy pojawia się ból w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem – mówi Jacek Krajewski. – Gdy istnieje konieczność, przychodzimy do chorego na wizytę domową (w odpowiednim stroju). W jaki sposób zakażony, który wymaga hospitalizacji, ma dotrzeć do szpitala? Jeśli jego stan na to pozwala, może dojechać samodzielnie własnym transportem. Jeśli nie – lekarz rodzinny zorganizuje karetkę covidową.
– W tej wyjątkowej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, musimy myśleć o tym, by nie zostawić nikogo bez pomocy. Co np. zrobić z osobami zakażonymi, które są niesamodzielne, a których stan jest na tyle dobry, że nie muszą być leczone w szpitalu? Jedynym rozwiązaniem jest kierowanie ich do izolatoriów, co znajdzie się już w kompetencjach zakaźników.