Do gabinetów lekarzy POZ codziennie trafiają pacjenci, którzy proszą o ponowne wystawienie recepty na lek refundowany. Do tej pory, w trosce o zdrowie swoich pacjentów, lekarze POZ wystawiali kolejną refundowaną receptę, a nie ze 100 proc. odpłatnością. Teraz obawiają się, że w wyniku kontroli mogą być za to ukarani. Federacja Porozumienie Zielonogórskie dwukrotnie zwracała się do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o wiążącą opinię w tej sprawie. Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia dwukrotnie uchylili się od konkretnej odpowiedzi. Sprawa nie jest ani błaha, ani incydentalna, bo takich losowych sytuacji jest bardzo wiele. 

– Wpada do mnie zdenerwowany pacjent i mówi: „Panie doktorze, zgubiłem receptę. A leki mi się skończyły, co robić? – mówi Marek Twardowski, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie, lekarz rodzinny w Nowej Soli. 

 – Przybiega do poradni syn starszej pacjentki i mówi, że mama przez przypadek wrzuciła do kosza pudełko z lekami, zamiast z pustymi opakowaniami. No i jest kłopot co dalej – dodaje Tomasz Zieliński, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie, lekarz rodzinny na Lubelszczyźnie. 

Przykłady można mnożyć, jest ich wiele, ale najważniejsze, co dalej powinien zrobić lekarz, do którego po pomoc zwraca się pacjent. 

 – Do tej pory wystawiałem ponowną receptę refundowaną. Wierzę swojemu pacjentowi, któremu zdarzyła się taka sytuacja. Ale teraz obawiam się, że w przypadku kontroli zostanę za to ukarany. Urzędnik będzie mniej empatyczny i nie zaakceptuje tłumaczenia chorych. I wtedy, może po latach, dowiem się, że powinienem w takich sytuacjach wypisywać leki na 100 proc. odpłatności – mówi Tomasz Zieliński, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie, lekarz rodzinny na Lubelszczyźnie. 

Ponieważ wielokrotnie zdarzały się niejednoznaczne pod względem prawnym sytuacje, i za każdym razem konsekwencje finansowe ponosili lekarze, w trosce o bezpieczeństwo medyków Federacja Porozumienie Zielonogórskie dwukrotnie zwracała się w tej kwestii do Ministerstwa Zdrowia. Za każdym razem odpowiedzi były co najmniej…zaskakujące. A już na pewno niesatysfakcjonujące lekarzy rodzinnych.  

– Z punktu widzenia lekarza POZ odpowiedź Ministerstwa Zdrowia jest nie do przyjęcia. Czytamy ją mniej więcej tak: „róbcie, jak uważacie, a w razie kontroli to urzędnik podejmie decyzję czy dobrze zrobiliście, czy też źle i nałoży na was karę”. Oznacza, że za kilka lat NFZ może przeprowadzić kontrole i wtedy się okaże, że lekarz musi zwracać pieniądze i jeszcze dostanie karę. To niedopuszczalne, żeby na nas zrzucać odpowiedzialność – mówi Marek Twardowski. 

Podobnego zdania są inni przedstawiciele Federacji Porozumienie Zielonogórskie. 

 – Jako lekarze widzimy problem pacjentów. Pomagając im, powinniśmy wystawić w takich sytuacjach recepty refundowane. Ale z punktu widzenia naszego, lekarzy, bezpieczeństwa – musimy wystawiać je z odpłatnością 100 proc. Brak podjęcia przez Ministerstwo Zdrowia działań zmierzających do ochrony lekarza w sytuacjach, kiedy pomaga pacjentowi, zmusza nas do restrykcyjnego przestrzegania zasady, że wszystkie wątpliwości rozstrzygać należy na niekorzyść pacjentów – mówi Tomasz Zieliński. 

W piśmie z Ministerstwa Zdrowia, pod którym podpisuje się Marek Kos, podsekretarz stanu w MZ, ze zdziwieniem czytamy m.in., że „minister zdrowia nie jest właściwym organem w zarówno w kwestii badania nieprawidłowości, jak i nakładania kar wynikających z ich stwierdzenia”.

– Przecież NFZ, który przeprowadza kontrole m.in. lekarzy POZ, podlega ministrowi zdrowia. To Ministerstwo Zdrowia nadzoruje prace NFZ, więc uchylanie się od odpowiedzialności w tej kwestii i brak komentarza jest co najmniej niezrozumiałe – ocenia Marek Twardowski, który w latach 2007- 2010 pełnił funkcję podsekretarza stanu w MZ i odpowiadał wtedy za politykę lekową resortu.